Współcześnie ludzie tak bardzo przyzwyczaili się do tego, że mają możliwość wykonywania wszędzie transakcji bezgotówkowych, że zupełnie tracą głowę, jeśli w jakimś miejscu nie ma terminala na kartę lub wymagana jest określona suma, od której można z takiego terminala skorzystać. A przecież wciąć istnieją małe sklepiki, których urok polega właśnie na pewnej staroświeckości i wyłączeniu z technologicznego wyścigu. Nie chodzi wcale o miejsca, w których właściciele chcą po prostu zaoszczędzić na prowizjach, lecz o te firmy, które dla zasady stawiają na transakcje gotówkowe. Nadal obowiązują tam tradycyjne reguły, że towar dostaje się za namacalne, fizycznie istniejące pieniądze, a nie za jakieś wirtualne działania, numerki i świstki papieru. To wprawdzie nie jest żadna nowoczesność, ale przynajmniej zasady są jasne i chodzi o powrót do tradycyjnej wymiany. To krok dalej niż wymiana towarowa, ale – na szczęście – krok bliżej niż współczesna ciągła bezgotówkowość, lekkość myślenia o wydatkach i niekontrolowane szastanie pieniędzmi, którymi się wcale w praktyce nie dysponuje. Od czasu do czasu lepiej cofnąć się do przeszłości i przypomnieć sobie, jak to jest, kiedy wydaje się pieniądze, które trzyma się w rękach i trudno z tej gotówki zrezygnować. Trudniej niż kliknąć klawisze w terminalu.
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Leave a Reply